9 października 2018 - Wtorek

Wciąż jestem nieszczęśliwa. Nic się nie zmieniło.

Miczoko ma już 10 i pół miesiąca. Powinno być łatwiej. A wcale nie jest.

Przedwczoraj, gdy byliśmy na festynie,  z jego starszą siostrą, jedna sytuacja mnie wybiła. Albo, nie tylko mnie.

Jego siostra już uwielbia Miczoko. Wysyłam jej codziennie zdjęcia albo filmiki małej. To ona jest na bieżąco z tym jaka ona jest i co potrafi. Jest w niej zakochana.

Siedzieliśmy na trawie,  mała miała 10 minut fajności, bo nie płakała,  nie marudziła,wyglupiała się. Z jego siostrą. I wtedy ona rzuciła: i pomyśleć,  że jej nie chcieliście,  że chcieliście ją usunąć. On od razu wyskoczył: że teraz to w życiu, nigdy w życiu. I spojrzenie na mnie.

A ja jak zwykle. Najpierw wybuchnęłam śmiechem na jego słowa a potem powiedziałam co myslalam. Że codziennie tego żałuję. Nie tego, że chciałam to zrobić ale tego, że tego nie zrobiłam. I zapadła taka niezręczna cisza.

Ja w przeciwieństwie do nich byłam trzeźwa i świadoma. I powiedziałam co czuję. Ale nie to chyba chcieli usłyszeć.

A potem wróciła rzeczywistość. Mała nie chciała być w wózku ani u nikogo na rękach,  tzn.nawet chyba nikt jej nie chciał wziąć. A przecież taka grzeczna i kochana. Pierdolenie.

Komentarze

Popularne posty