9 lipca 2018 - Poniedziałek



Myślałam już, że u mnie wszystko ok. Myliłam się. Jestem teraz sama. A wcześniej byłam samotna. Dokonałam wyboru.

Wszystko zaczęło się w sobotę.
Wkurzyłam się bo znów kupił auto bez mojej wiedzy. Owszem, pokazywał mi go w necie, ale nie było mowy o jego kupnie. To nie 50 czy 100 zł. Ale jeb, pojechał sobie do stolicy i sobie kupił. Nie powiedział mi o tym. Domyśliłam się, zapytałam o to, to się przyznał.

A wieczorem grill. Alkohol. Sporo ludzi. Zaliczył zgon i poszedł spać. Zostawił mnie ze wszystkimi.

Wszyscy pili i oglądali mecz do końca. Pojechali około 1. Zostałam sama z Miczoko i sprzątałam. Położyłam się około 3.

Wstał już po 5. I pił. Obudził małą jak wyciągał wódkę z lodówki za którymś podejściem. Wkurzylam się i kazałam mu sie nią zająć i poszłam spać. Była 6 rano.

Wziął ją w samych bodach na dwór. A sam był w polarze. Jak zaczęła kichać zorientował się że jest zimna i wrócił do domu do sypialni.

O 8 go olśniło, żeby wszyscy przyjechali na obiad bo zostało żarcie i 2 butelki. Obdzwonił wszystkich. Mieli być na 14.

Obiad przygotował ale ja sprzatałam. Zaliczył baze. Spał do 13. Wszyscy się zjechali wcześniej.

I już mi docinał, że powinnismy sie rozejść. Średnio co pół godziny to powtarzał.

O 20 był już tak pijany, że ledwo stał na nogach. I zaczęło się.

Jedni pojechali. Inni zostali. I zaczął puszczać muzyke z telefonu na fula przez głośniki w salonie. Ok. Jak bylam z nimi na dworzu..
ok, mimo ze mała spala. Nie wkurzylam sie gdy ją obudzil. Ok.
Wszyscy pojechali.

Musiałam znów sprzątać. Nie pomógł mi. Siedział na kanapie i włączal sobie piosenki. Miczoko dałam Nastce do pokoju i wszystko nosiłam. W końcu mała sie wystraszyla puszczanej, głośnej muzyki i zaczęła płakać. Kazałam mu przyciszyć. Kilkanaście razy. Spokojnie, cierpliwie, stanowczo. Aż się wkurzyłam i przyciszyłam listwę w domu bo on już był na podwórku.

I zaczął się ze mną drażnić. Co przyciszyłam i odeszłam od sprzętu on jednym kliknięciem w telefonie poglaszał na ful. Więc sie wkurzylam i wyłączyłam listwę w pizdu.

Tak ją usilnie próbował włączyć, że ją zerwał ze ściany. I znów zaczął.

Zabrałam mu telefon. To wziął mój i to samo. Tamta ryczała. Wyszarpałam mu swoj.

Ganiał mnie po podwórku. Wyzywał od kurew, suk żebym mu oddała telefon . A ja oba schowałam u Nastki w pokoju. Szczypał mnie, wyginał ręce i popychał.

Biegał jak opętany za mną mimo, że już sprawdził, że nie mam telefonów. Zamknął mi drzwi od domu i nie chciał wpuścić do środka.

Zrobił sobie drinka i wyszedł przed dom dalej mnie wyzywać. Wzięłam małą na ręce , weszłam do domu,  to mnie kopał jak stałam do niego tyłem. I popychał.

Potem zaczął szarpać się z Nastką. Na początku się śmiała, potem zaczeło ją boleć, bo jest jednak silniejszy. Przygwoździła go do podłogi bo jednak pijany w trzy dupy.

Trzymała go nogą, leżał na brzuchu z wygiętymi rękami. Wyzywał nas jak był bezradny.

Potem gdy go pusciła lecialo już mięcho. Cała wieś go pewnie slyszała. Że jestem kurwą, szmatlawcem i jebaną suką. Żebym wypierdalała z tego domu. Że ma dosyć łożenia na mnie przez całe życie. Że mu zrujnowałam życie. Nie chce mnie tu widzieć. Że zablokuje nam telefony bo są na niego. I poszedł rzygać. Potem położył się ujebany w łóżku i zasnął.

Położyłam mu telefon obok łóżka i kazałam się Nastce pakować. Tym razem wziełam 90% rzeczy. I psa. Kot został. Nie wiedział, że nas nie ma.

Spakowałyśmy wszystko do auta i ruszyłam. Zatrzymałam się przed wjazdem na główną drogę i wybuchłam. Krzyknęłam, że wiem, że źle robię. Czułam,  że chcę wrócić. Usłyszałam od Nastki: to zawróć, wszystko się ułoży jak wytrzeźwieje. Tylko, że ja nie chciałam się koło niego kłaść. Ani na niego patrzeć. Ruszyłam. Płacząc i śpiewając piosenkę bo mała płakała.

Nie jestem gównem. Nie dam sie gnoić. Nie chce mieć z nim nic wspólnego. Niech będzie sobie szczęśliwy. Szkoda mi tylko dziewczyn. Nastka ryczała i ciagle powtarza, że on zrozumie co zrobił i przeprosi. A ja wiem, że on nigdy nikogo nie przeprosił. Nie. Kłamie. W pracy potrafi przyznać się do błędu i skulić uszy. Tylko mnie nigdy za nic nie przeprosił. Bo to on ma zawsze rację. I tak teraz pewnie będzie. Moja wina. Tak obróci sytuację, że to ja będę winna.

Szkoda mi Miczoko i siebie. Bo teraz gdy go akceptuje,  daje mu sie brać na ręce bez problemu,  wystarczy kilka dni i wszystko się zmieni.

Nie umiałam mu wyciągnąć z jego pliku kluczy tych od mieszkania, żeby nie wchodził mi, więc wsadziłam klucz od środka  żeby nie mógł  otworzyć od zewnątrz.

Nie chce go widzieć. Nie chce z nim gadać. Nie chce na niego patrzeć.

Komentarze

Popularne posty