13 lipca 2018 - Piątek

Był rano. Przyprowadził psa. Pobawił się chwilę z Miczoko. Zapytał, czy jutro się bronię a wychodząc zapytał czy wracamy z nim dzisiaj do domu. Po długiej ciszy powiedziałam, że nie,  chyba nie.

Od razu zamknął drzwi. I wyszedł. A ja się sama na siebie wściekłam. Jakie kuźwa chyba! Przecież to oczywiste,  że nie ma mowy.

Pokazuje teraz jak mnie lekceważy. Nie traktuje poważnie. Myślał,  że odpocznę sobie od niego i wrócę. Na weekend. Gdzie na bank będzie pił. O nie! Nogdy w życiu!

Nie jest łatwo. Zaczynam się powoli łamać. Ciężko wszędzie z buta chodzić. Trzy razy dłużej i bardziej jestem zmęczona.

Jutro mam obronę.  Około 10tej. Będę szła z dziewczynami. Nie mam wyjścia.

Dziś wyrwałam się do fryzjera. Znów będę blondynką. Z grzywką. Tak miało być. W rzeczywistości moje włosy kolorem przypominają brudny mop. Zmyją się, kiedyś.


Komentarze

Popularne posty